Niepokojące doniesienia z Białegostoku. "Miała dzwonić do komisarza wyborczego i na policję "
Niepokojące doniesienia z komisji wyborczej w Białymstoku. Przewodniczący jednej z nich miał mimo sprzeciwów innych członków wynieść z lokalu wyborczego pieczęć wyborczą i zabrać ją do domu. Problem dotyczy również ilości kart dostarczonej w paczkach oraz ilości deklarowanej na protokołach. Zaskakujące stanowisko dyrektora białostockiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
Białystok: niepokojące doniesienia z jednej z komisji
Białystok. Jedna z komisji wyborczych znalazła się w centrum zainteresowania ze względu na wielkie emocje pomiędzy członkami oraz zachowaniem przewodniczące. Oliwy do ognia dolał również incydent z kartami wyborczymi.
Lokalny oddział Gazety Wyborczej nagłośnił sprawę przewodniczącego jednej z białostockich komisji wyborczych. Marek Epler, obserwator wyborczy oraz działacz na rzecz demokracji ujawnił, iż w komisji wyborczej ulokowanej w Zespole Szkół Handlowo-Ekonomicznych przy ul. gen. Józefa Bema 105 przewodniczący wyniósł z lokalu pieczęć wyborczą.
Jak wziąć udział w referendum? Jakie są pytania?Oburzenie zachowaniem przewodniczącego komisji, zabrał ze sobą pieczęć
Obserwator wyborczy nie ukrywał oburzenia całym incydentem. - Przewodniczący komisji wyniósł pieczęć wyborczą do domu, chociaż wiceprzewodnicząca i członkowie komisji protestowali przeciwko takiemu postępowaniu - wyjaśniał Marek Epler w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Marek Rybnik, dyrektor białostockiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego skomentował to zajście. W rozmowie z białostockim oddziałem GW wyjaśnił, że zanim lokale wyborcze zostaną otwarte, to przewodniczący komisji ma prawo, by pieczęć wyborcza przebywała w wyznaczonym przez niego miejscu.
ZOBACZ: "Wiadomości" TVP miały poważny kłopot. Wszystko przez ciszę wyborczą
Marek Epler wskazuje, że za wyniesienie z lokalu wyborczego karty do głosowania można trafić do więzienia nawet na 3 lata, a “tu przewodniczący wynosi pieczęć”. - Członkowie komisji chcą odwołać przewodniczącego. Wyniesienie pieczęci jest wyniesieniem materiałów wyborczych poza obręb komisji wyborczej - wyjaśniał obserwator wyborczy. Nie był to jednak koniec problemów tej komisji. Niepokój wzbudza również fakt niezgodności w kwestii liczby kart do głosowania. Ku zaskoczeniu wszystkich, również w tym przypadku dyrektor białostockiej delegatury KBW uspokaja.
Białystok: nie zgadzała się lista kart do głosowania
Oprócz incydentu związanego z wyniesieniem pieczęci wyborczej z lokalu przez przewodniczącego, członkowie komisji z Białegostoku zauważyli niezgodność w kwestii ilości kart do gotowania dostarczonych do lokalu.
- Podczas liczenia kart do głosowania nie zgadzał się protokół dostawy z liczbą kart dostarczonych. W każdej paczce była inna liczba kart niż deklarowana - przekazał rozmowie z GW Marek Epler. - Wiceprzewodnicząca miała dzwonić do komisarza wyborczego i na policję - dodał obserwator.
GW i w tej sprawie poprosiła o komentarz Marka Rybnika. Ponownie uspokoił on wszystkich czujących niepokój związany z incydentem. - Zdarza się, że liczba kart dostarczana do komisji nie zgadza się za sprawą pakowania ich w drukarni z tym, co jest zadeklarowane w karcie informującej o liczbie kart. Jeśli jest ich za mało, są uzupełniane - oświadczył dyrektor białostockiej delegatury KBW.
Źródło: gazeta wyborcza