Wiadomosci.Goniec.pl > Polska > Robert Karaś znów na dopingu. Obnażył problem całego polskiego MMA
Jakub Wątor
Jakub Wątor 26.03.2024 13:11

Robert Karaś znów na dopingu. Obnażył problem całego polskiego MMA

None

Ultratriathlonista Robert Karaś po raz drugi został złapany na dopingu. Tłumaczy, że to pokłosie zeszłorocznego przyjęcia dopingu przed walką w Fame MMA. Jego przykład pokazuje, że doping jest problemem w całym polskim środowisku MMA.

Robert Karaś złapany na dopingu

Pod koniec lutego Robert Karaś ukończył dystans pięciokrotnego Ironmana w czasie 60 godzin i 21 minut w zawodach Florida ANVIL Ultra Triathlon. Tym samym pobił dotychczasowy rekord o ponad 7 godzin. Jednak miesiąc później okazało się, że miał w organizmie niedozwolone substancje. 

"Otrzymałem informację z USADA, że w moim organizmie nadal znajdują się pozostałości substancji, które wykryto u mnie po zawodach w Brazylii" - poinformował Robert Karaś w oświadczeniu. Zaznaczył też, że nie mógł przed zawodami przeprowadzić badań antydopingowych, bo zabrania temu ich regulamin. Według Karasia wykryte substancje są pozostałością po środkach, które wykryto u niego rok wcześniej w Brazylii.

Jest to bowiem druga wpadka dopingowa Karasia. W maju 2023 r. ukończył on dziesięciokrotnego Ironmana, też pobił rekord świata i też został złapany na dopingu.

Krzysztof Stanowski vs Wyborcza. Dziennikarz GW przepisał fragmenty tekstu sprzed dwóch lat

Robert Karaś tłumaczy się z dopingu

Wtedy Karaś tłumaczył, że wykryte u niego substancje faktycznie zażył, ale przed walką freak fightową w federacji Fame MMA. Substancje miały zniknąć długo przed samymi zawodami triathlonowymi. Karaś je wziął, by przed walką szybciej wyleczyć się z kontuzji. Teraz tłumaczy, że druga wpadka to wciąż pokłosie tamtego niemądrego ruchu.

Jakkolwiek jego sytuacja z perspektywy sportowej jest beznadziejna, ale przy okazji pokazuje jeszcze jeden istotny aspekt dopingu, na który mało zwraca się uwagę. Chodzi o doping w MMA. Tam doping Karasia nikomu nie przeszkadza.

Doping we freak fightach jest na porządku dziennym

Człowiek, który przed pierwszą wpadką podał Robertowi Karasiowi specyfiki, w programie Kanału Sportowego "Hejt Park" przedstawił się potem jako "pasjonat, hobbysta suplementacji z 17-letnim doświadczeniem". Nie chciał podać swojego nazwiska i poprosił, by mówić do niego per Michał Maciej. Według Karasia miał on podawać suplementy także innym zawodnikom freak fightów.

Tu dochodzimy do sedna problemu: we freak fightach doping jest na porządku dziennym. Od informacji o dopingu Karasia do jego kolejnej walki w Fame MMA minął wtedy ledwie miesiąc. W tym czasie Fame MMA błyskawicznie stanęła po stronie zawodnika. Federacja tłumaczyła, że zawodnik "suplementując się przed walką, powinien być bardziej skrupulatny", ale federacja stoi za nim murem i będzie kontynuowała współpracę.

- Dla nas jako dla współpracowników Roberta zupełnie inną wagę ma przewinienie, które było wynikiem nieuwagi i naiwności - to jesteśmy w stanie wybaczyć i kontynuować z nim współpracę. Ważne, że Robert nie dopuścił się oszustwa, jakim byłoby celowe przyjmowanie dopingu dla uzyskania nieuczciwej przewagi nad rywalami z triathlonu - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską jej rzecznik prasowy Michał Jurczyga.

Arkadiusz Tańcula oskarżony o branie sterydów nie raz przyznał, że faktycznie je brał. W 2021 r. po jednej z walk wylądował nawet na 11 dni w szpitalu, bo jego nerki przestały pracować, co wiele osób odebrało jako właśnie skutek dopingu. Jak mówił potem w wywiadzie, lekarze dawali mu tylko 30 proc. szans na powrót do zdrowia. "A kto w Polsce nie bierze sterydów? Każdy zawodnik MMA w Polsce na każdej federacji bije teścia. Znam ich wszystkich osobiście i każdy bije" - pytał Tańcula w sierpniu 2021 roku w rozmowie na YouTube dla kanału FanSportu TV. Popularny "teść" to testosteron.

Streamer Takefun, który stoczył dwie walki we freak fightach, w podcaście "Dwa Bieguny" zdradził z kolei: "Na dziś jak ktoś wchodzi we freak fighty, to ma świadomość tego, że jest wyścig zbrojeń. (...) We freak fightach nie jest tak, że ludzie biorą testosteron w małych dawkach. Tam niektórzy ładują po 5 środków na raz. (...) Jeśli chcesz rywala dogonić albo przegonić, to musisz brać to samo, co on, albo więcej. Uważam, że federacje freakowe mogłyby zacząć wprowadzać testy dopingowe".

O tym, że biorą doping, mówiło też wielu innych freak fighterów: Boxdel, Kacper Błoński, Wiewiór…

MMA w Polsce nie jest sportem…

Dlaczego doping w galach freak fightowych (ale także w KSW, gdzie teoretycznie biją się zawodowi sportowcy) jest powszechny? Odpowiedź jest prosta: bo według przepisów mieszane sztuki walki, czyli MMA, nie są sportem olimpijskim.

W Polsce nad dopingiem w sporcie nadzór sprawuje Polska Agencja Antydopingowa (POLADA). Jej przepisy mówią, iż testom antydopingowym podlegają wszyscy zawodnicy klasy międzynarodowej i krajowej. A ci z kolei to - według POLADA - sportowcy biorący udział w zawodach organizowanych przez międzynarodowe lub krajowe związki sportowe, ich członków lub podmioty z nimi związane takie jak kluby, drużyny, stowarzyszenia czy ligi. 

Fame MMA, Clout MMA czy KSW nie są klubami czy związkami. A samo MMA jako sport nie ma oficjalnego związku sportowego. Nie jest więc de facto sportem, a więc nikogo nie interesuje, czy jest tam doping, czy go nie ma.

…choć były podejmowane próby

W 2019 r. powstała organizacja złożona z 25 podmiotów, która nazwała się Polskim Związkiem Mieszanych Stylów Walki i starała się w Ministerstwie Sportu o status związku sportowego. Federacja Fame MMA zostało nawet jego członkiem i sponsorem.

- Chcieliśmy ujednolicić przepisy tak, by można było wyłaniać kadrę Polski, organizować zawody o tytuł mistrza Polski. Stworzenie związku sportowego miało też oznaczać, że będą u nas testy antydopingowe - mówi mi trener i sędzia sztuk walki Sławomir Cypel, który został wtedy prezesem organizacji.

Jak jednak tłumaczy, resort odmówił rejestracji wszystkich związków reprezentujących sporty nieolimpijskie. MMA wciąż jest więc nieuregulowane, ale federacja Fame pozostaje głównym sponsorem nieformalnego związku, co pozwala amatorskim adeptom tego sportu na uczestnictwo w międzynarodowych turniejach.

Skoro więc nikt nie zmusza do badań antydopingowych, to organizatorzy gal ich nie przeprowadzają. Zwłaszcza, że każdy taki test to koszt minimum 1000 zł, który pokrywa organizator zawodów. W ten sposób doping pozostaje naturalnym elementem w MMA.

Korzystałem z fragmentów własnej książki “Influenza - Mroczny świat influencerów”, której premiera odbędzie się 10 kwietnia 2024 r.

Influenca_IG_1200x1200 (1).jpg