Wiadomosci.Goniec.pl > Polityka > Donald Tusk zapowiada wielki marsz tuż przed wyborami. "Wystawił się na strzał" [OPINIA]
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 22.07.2023 17:38

Donald Tusk zapowiada wielki marsz tuż przed wyborami. "Wystawił się na strzał" [OPINIA]

Donald Tusk zapowiada marsz
Pawel Wodzynski/East News

W środę (19.07) Donald Tusk zapowiedział "marsz miliona serc", który ma się odbyć 1 października w Warszawie. Data jest nieprzypadkowa, ponieważ najprawdopodobniej dwa tygodnie później odbędą się w Polsce wybory parlamentarne. Krok Donalda Tuska jest odważnym posunięciem. Organizacja tak polaryzującego społeczeństwo wydarzenia tuż przed wyborami jest dla opozycji zarówno szansą, jak i zagrożeniem, a jak przekonywał w rozmowie z redakcję Goniec.pl ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego, "Tusk wystawił się na strzał".

Marsz Miliona Serc i sprawa pani Joanny z Krakowa

Przewodniczący Platformy Obywatelskiej, zapowiadając kolejny wielki marsz, odniósł się do głośnego reportażu "Faktów" TVN w sprawie pani Joanny z Krakowa, której historia wzburzyła dużą część społeczeństwa. Pani Joanna zażyła tabletkę wczesnoporonną, jednak źle się po niej poczuła i w związku z tym udała się do lekarza. Następnie wezwani zostali funkcjonariusze policji, którzy w trakcie badania przesłuchiwali kobietę, dokonali rewizji i odebrali jej telefon oraz laptopa. Kobieta postanowiła opowiedzieć swoją historię przed kamerami.

- Odwaga pani Joanny pokazuje, że nawet pojedyncza osoba, jeśli ma odwagę zabrać głos, postawić się tej władzy, może przyczynić się do zmiany - mówił Donald Tusk. Odnosząc się do sprawy pokrzywdzonej kobiety, przewodniczący Platformy Obywatelskiej wezwał wszystkich na kolejny marsz w Warszawie.

- Chciałbym w imieniu wszystkich, którzy wierzą we własną siłę i są zdolni do tego, by przeprowadzić zmianę, więc proszę, dajmy nadzieję 1 października i pełną wiarę w zwycięstwo i odsuniemy tych złych ludzi od władzy. [...] Pierwszego października zorganizujemy marsz miliona serc. Jeśli pół miliona ludzi dało nadzieję 4 czerwca, to milion 1 października da już pewność zwycięstwa - przekonywał Donald Tusk. 

Skandal w polskim szpitalu. Pani Joanna zabrała głos, zwróciła się wprost do policjantów

Na co liczy Donald Tusk?

Historia pani Joanny była bez wątpienia bezpośrednim czynnikiem przesądzającym o tym, że Donald Tusk ogłosił kolejny marsz, jednak trudno uwierzyć, że tak kluczowa decyzja została podjęta z dnia na dzień. - Nie bądźmy naiwni, nie przemyślano tego z poniedziałku na wtorek. Ponieważ wyskoczyła sprawa z panią Joanną, to jest tak mocne, że Tusk zareagował, jak rasowy polityk i wykorzystał ten moment. Natomiast nie dajmy sobie bajki wmówić, że to zostało teraz przygotowane - przekonywał w rozmowie z redakcją Goniec.pl dr Mirosław Oczkoś, ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego.

Zapowiedziany przez Donalda Tuska marsz ma odbyć się 1 października i choć Andrzej Duda nie ogłosił jeszcze terminu wyborów, to wszystko wskazuje na to, że odbędą się one 14 października. Pochód miałby więc odbyć się tuż przed wyborami, co może mieć niebagatelny wpływ na ich wynik. Ostatni marsz, który odbył się 4 czerwca, był dla Koalicji Obywatelskiej kampanijnym paliwem, a frekwencyjny sukces przełożył się nie tylko na pozytywne emocje wśród zwolenników opozycji, ale także na sondażowy wzrost poparcia, przynajmniej dla KO.

Energia z ostatniego marszu utrzymywała się przez 2-3 tygodnie, co pozwoliło politycznemu obozowi Donalda Tuska na objęcie prowadzenia w kampanii wyborczej, jednak obecnie czerwcowy marsz nie ma już wielkiego znaczenia ani dla kampanii, ani dla sondaży. Szef PO liczy z pewnością na podobny efekt po październikowym marszu, który jeśli również okazałby się takim sukcesem, mógłby wpłynąć na decyzje Polaków przy urnach wyborczych. Marszowe emocje pozwoliłyby KO przejąć dyskusję w kampanii wyborczej na samym jej o finiszu, a sztabowcy Prawa i Sprawiedliwości musieliby się mocno postarać, żeby wizerunkowo "przykryć" lub umniejszyć wadze tego wydarzenia.

Donald Tusk może mieć jednak więcej celów przyświecających organizacji marszu poza samą próbą wywołania pozytywnych emocji i przekonania niezdecydowanych. Jeśli główna przyczyna do października się nie zmieni i pozostanie nią sprawa pani Joanny, a szerzej kobiet, które zostały pokrzywdzone lub nawet zmarły w wyniku opresyjnego systemu związanego z prawem dot. przerywania ciąży, marsz może na nowo zagospodarować emocje Polek zdenerwowanych z powodu ograniczania ich praw przez rząd PiS.

Protesty kobiet po wyroku TK w sprawie aborcji spowodowały potężne tąpnięcie w sondażach i spadek poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości. Październikowy marsz może mieć na celu przypomnienie o tym, jak obecny obóz rządzący ograniczał prawa kobiet. Skala protestów z 2020 roku będzie bardzo trudna do osiągnięcia, jednak jeśli uda się to zrobić, choć w części, może to zaszkodzić partii rządzącej. Co więcej, wywołanie tematu praw kobiet tuż przed wyborami może uderzyć nie tylko w poparcie dla PiS, ale także w polityków Konfederacji, których poglądy w tej sprawie są wyjątkowo radykalne. W ten sposób Donald Tusk mógłby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. 

Liderzy opozycji kręcą nosem na pomysł Tuska

Nie wszyscy po stronie opozycyjnej są jednak zadowoleni z pomysłu szefa PO. I nie ma się co dziwić, ponieważ marsz 4 czerwca najbardziej pomógł Koalicji Obywatelskiej, pozostałe partie wiele na nim nie zyskały, a niektóre nawet w sondażach straciły kosztem KO.

Współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty w reakcji na zapowiedź Tuska zaapelował o spotkanie w celu uzgodnienia szczegółów. Władysław Kosiniak-Kamysz z kolei stwierdził, że to dobry pomysł, jednak nie jest przekonany co do terminu. Szef PSL jest zdania, że podobny marsz powinien odbyć się raczej na początku września, a nie w październiku. Lider Polski 2050 swój udział w marszu uzależnia z kolei od jego charakteru. - Jeżeli to będzie manifestacja, w której będzie chodziło o zwycięstwo praw człowieka, praw kobiet, to jest jasna sprawa, idziemy. Natomiast jeżeli to ma być manifestacja, która ma dać zwycięstwo konkretnej partii politycznej czy ma być wiecem przedwyborczym konkretnej partii na dwa tygodnie przed wyborami, to my w tym udziału nie weźmiemy - mówił Szymon Hołownia.

Obawy pozostałych liderów opozycji mogą być uzasadnione. Wydarzenia tego typu, tuż przed samymi wyborami najczęściej mają przede wszystkim efekt polaryzujący społeczeństwo, a najbardziej widoczna linia podziału to oczywiście PiS-PO. Przyjmując więc jedyny na ten moment, realny scenariusz, według którego KO, Lewica oraz Trzecia Droga idą do wyborów osobno, marsz przysłuży się najbardziej Koalicji Obywatelskiej.

Z drugiej strony, istnieje z pewnością scenariusz, w którym zyskuje cała demokratyczna opozycja, a traci Prawo i Sprawiedliwość, jednak do tego potrzebne by było rzeczywiste zjednoczenie partii opozycyjnych tuż przed wyborami i wspieranie się nawzajem. Póki co, nie mamy z tym do czynienia. 

Marsz Miliona Serc i zagrożenia dla opozycji

Decyzja o organizacji marszu nie jest jednak zero-jedynkowa. Jak mówi dr Mirosław Oczkoś, "to jest wystawienie się na strzał". - Tusk tutaj zaryzykował. To jest pomysł dobry, natomiast bardzo mocno ryzykowny, jeżeli chodzi o wizerunek - przekonywał ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego. Marsz rodzi dla opozycji wiele szans, ale także zagrożeń.

Przede wszystkim, po sukcesie czerwcowego marszu oczekiwania wobec tego październikowego będą z pewnością bardzo wysokie i nie łatwo będzie im sprostać. Pod względem frekwencyjnym trudno będzie pobić pochód 4 czerwca, na którym miało stawić się ok. 500 tysięcy osób, a tym bardziej zgromadzić wspomniany przez szefa PO milion ludzi. Po pierwsze z tak banalnego powodu, jak pogoda. W czerwcu bardzo ona dopisała, jednak w październiku może być z nią różnie. Po drugie zaś we frekwencyjnym sukcesie w czerwcu opozycji pomógł Andrzej Duda, podpisując tzw. Lex Tusk. Nie można oczywiście wykluczać, że rządzący ponownie sprawią taką "niespodziankę" Tuskowi, ale nie należy się jej także spodziewać. Jeśli oczekiwania wobec marszu nie zostaną spełnione, to Tusk może otrzymać rezultat odwrotny od oczekiwanego - zamiast mobilizacji, dojdzie do demobilizacji.

Bez wątpienia jednak zapowiedziany przez szefa PO marsz będzie miał ogromne znaczenie na wynik wyborów. Dr Mirosław Oczkoś przekonywał, że badania pokazują, iż wyborcy niezdecydowani podejmują decyzję dot. wyborów od 72 do 48 godzin przed głosowaniem. W związku z tym o wyniku wyborów mogą zdecydować przede wszystkim wydarzenia, do których dojdzie przed samym głosowaniem. I może to działać zarówno na korzyść partii rządzącej, jak i partii opozycyjnych.