Wiadomosci.Goniec.pl > Polska > Gratisy i kuszenie. Marketing alkoholowy w Polsce to problem? Eksperci nie mają wątpliwości
Zuzanna Ptaszyńska
Zuzanna Ptaszyńska 25.07.2023 16:33

Gratisy i kuszenie. Marketing alkoholowy w Polsce to problem? Eksperci nie mają wątpliwości

Zakupy, butelki
Megan Bucknall/Unplash

Trwają wakacje – sezon urlopów, wyjazdów, grillów w gronie rodziny i znajomych. Prawdziwa pożywka tak dla producentów alkoholi, jak i dla sieci handlowych. Promocje zachęcające nas do kupowania większych ilości butelek i puszek to w Polsce standard, z promocją 12+12 na czele. Warto przyjrzeć się temu zjawisku w kontekście społecznym i zdrowotnym.

Gratisy, konkursy, promocje. Reklamowanie i oferowanie alkoholu w Polsce

W Polsce można zaobserwować tak interesujące, jak i – w opinii wielu osób – niepokojące zjawisko. Mowa o szeroko rozpowszechnionej, choć – jak przekonują sieci handlowe – utrzymującej się w granicach prawa, promocji alkoholu przez sieci handlowe. Największe sklepy prześcigają się ofertami: kup 12 butelek piwa, a 12 kolejnych dostaniesz gratis. Wykorzystaj zebrane punkty w naszej aplikacji, by przy zakupie 6 puszek otrzymać 4 za darmo. Kup piwo (i kolejne, i kolejne…), bo pod kapslem znajdziesz kod, który możesz wprowadzić do naszej loterii, a następnie cieszyć się z wygranego samochodu, hulajnogi elektrycznej czy innej fantastycznej rzeczy.

Promocje na piwo zakładające gratisy przy zakupie większej ilości sztuk, które pojawiają się m.in. przed majówką czy w okresie wakacyjnym, niepokoją ekspertów, a w ostatnim czasie również niektórych influencerów. O sprawie mówiła nawet Doda, która od lat jest zagorzałą przeciwniczką alkoholu przekonującą, że używka ta “odbiera urodę, majątki, rozum, rodzinę”. W jednym z nagrań, które niedawno udostępniła w mediach społecznościowych, zwróciła uwagę na wszędobylskie reklamy trunków, a nawet alkoholowe oferty śniadaniowe w restauracjach.

Oczywiście reklamowanie alkoholu jest uregulowane prawnie. Zgodnie z art. 13 ustawy o wychowaniu w trzeźwości, na terenie kraju zabrania się reklamy i promocji napojów alkoholowych, z wyjątkiem piwa. W telewizji czy kinie może być ona emitowana wyłącznie w godzinach 20:00-6:00. Z kolei całkowity zakaz umieszczania reklam piwa obowiązuje, m.in. w prasie młodzieżowej czy na słupach i tablicach ogłoszeniowych, chyba że 20% powierzchni reklamy będą zajmować czytelne napisy informujące o szkodliwości alkoholu lub o zakazie sprzedaży alkoholu małoletnim. 

Co ważne, nie wolno zachęcać do nadmiernego spożywania alkoholu ani przedstawiać abstynencji w negatywny sposób. Reklama nie może wywoływać skojarzeń z atrakcyjnością, relaksem czy wypoczynkiem. 

Publicystka Katarzyna Bosacka zainteresowała się więc kwestią czy promocje na piwo typu 6+6 czy 12+12 nie naruszają zasad prawa. Postulowała nawet, aby takimi ofertami zajęło się Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. KCPU ustosunkowało się do sprawy. - Nie ulega wątpliwości KCPU, że proponowanie zakupu większej ilości napojów alkoholowych w celu uzyskania korzystniejszej ceny jest zachęcaniem do nadmiernego spożycia alkoholu, co stanowi złamanie zakazu określonego w art. 13. ust. 5 ustawy - podano.

Swoje stanowisko zajęła także sieć oferująca zawrotną promocję 12+12. – Sieć Biedronka zawsze stosuje się do obowiązujących w Polsce przepisów prawa. Co do zasady reklama piwa stanowi wyjątek ustawowy od zakazu reklamy alkoholu, jest zatem dozwolona z zachowaniem określonych wymagań. Materiały reklamowe Biedronki poddawane są kontroli pod kątem prawnym i spełniają niezbędne wymogi zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi – zakomunikował Dominik Wolski, dyrektor działu prawnego sieci Biedronka.

I tu rozpoczyna się problem. Nawet jeśli sieci handlowe nie łamią prawa, mogą łamać normy społeczne, o których głośno mówią przeciwnicy “alkoholizacji Polski”. Nie dziwi, że sklep jest przedsiębiorstwem i najważniejszy jest dla niego zysk. Poza tym uwagę zwraca stwierdzenie: “reklama piwa stanowi wyjątek ustawowy”. Owszem, ale czy to oznacza, że zachęta do zakupu 24 butelek piwa, podkreślanie, że jest to tak przyjemny i istotny element np. majówki czy wyjazdu wakacyjnego, mieści się w tym wyjątku? Debata w tej sprawie może trwać bez końca, a najważniejsze jest, by każdy sam zastanowił się nad sobą, nad tym czy dana oferta stanowi dla niego potencjalne zagrożenie – czasami ze strony samego siebie. No właśnie – jak wygląda “alkoholowy portret Polski”?

Sylwia Peretti po śmierci syna przeżyła kolejny cios. Celebrytka jest w rozsypce?

Polacy i alkohol, czyli "ale piwo to nie jest alkohol"

W Polsce problem alkoholowy jest realny. Z najnowszych danych zebranych przez Światową Organizację Zdrowia wynika, że nadużywanie alkoholu dotyczy ponad 2,5 mln Polaków, a w rodzinach z problemem alkoholowym żyje 3-4 mln osób, w tym 1,5-2 mln dzieci. Z kolei 700-900 tys. osób w naszym kraju jest poważnie uzależnionych od alkoholu.

O zgubnych skutkach alkoholu nigdy za dużo, więc przypomnijmy, że spożywany w nadmiernych ilościach działa jak trucizna uszkadzająca wątrobę, mózg i serce. Tak naprawdę jednak każdy kontakt z alkoholem ma wpływ na nasze zdrowie. Zwiększa on ryzyko rozwoju m.in.: nowotworu jamy ustnej, gardła, trzustki i jelita grubego, marskości wątroby, alkoholowego stłuszczenia wątroby, alkoholowego zapalenie wątroby, ostrego i przewlekłego zapalenia trzustki czy chorób neurodegeneracyjnych. Stymuluje również wydzielanie kwasu żołądkowego, a w układzie nerwowym indukuje śmierć komórek.

Jesteśmy krajem, w którym przenikają się różne wzorce picia – pijemy dużo piwa, dużo wódki, ale też wino i inne alkohole. Puszka piwa wódce nie równa, to fakt. Byłoby nie fair nie wspomnieć, że poza alkoholem, węglowodanami i białkami piwo zawiera też m.in. witaminy z grupy B, składniki mineralne (potas, magnez, wapń, selen) czy związki fenolowe. Ale chyba zbyt często Polacy tłumaczą sobie, że piwo to prawie nie jest alkohol, choć zawiera ten sam alkohol etylowy, którego szkodliwe działanie opisałam powyżej. I w związku z tym przekonaniem może zrobić się niebezpiecznie.

Na szkodliwe właściwości piwa zwróciła w rozmowie z Gońcem lek. med. Jolanta Machała. – Obecna w piwie maltoza powoduje, że bardzo szybko rośnie poziom glukozy we krwi. Ów cukier słodowy podnosi poziom cukru we krwi szybciej niż cukier stołowy. Jej nadmiar, podobnie jak każdego cukru, prowadzi m.in. do otyłości, chorób układu krążenia, nowotworów i chorób serca czy depresji – przypomniała. Lekarka dodała, że maltoza indukuje nawet do 200 chorób. Wiadomo więc, że picie piwa alkoholowego w nadmiarze ma więc wielowymiarowe skutki.

Inne podejście do polityki alkoholowej - szwedzki paradoks

Na potrzeby niniejszego artykułu zdecydowałam się zestawić polską “kulturę picia” z tym, co możemy zaobserwować w Szwecji, a co może spędzać sen z powiek wielu polskim imigrantom lub po prostu turystom. Tam nie tylko w osiedlowym sklepie nie znajdziemy promocji 12+12.  Sklepu monopolowego próżno szukać czasem w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, w sklepach spożywczych możemy kupić co najwyżej piwo bezalkoholowe i trunki do 3,5% mocy (najczęściej są to jednak piwa 1-2%).

Co ciekawe, mowa o kraju, którego obywatele w większości popierają obowiązującą tam reglamentację alkoholu, a jednocześnie są znani ze swojego zamiłowania do trunków w niekoniecznie odpowiednich ilościach, a kraje skandynawskie, podobnie jak Polska, mieszczą się w granicach europejskiej średniej konsumpcji alkoholu – ok. 10 l czystego spirytusu na głowę rocznie. 

Ten fenomen zechciała wytłumaczyć dla Gońca skandynawistka, specjalistka od kultury Szwecji Marta Molińska. Sama jednak zaznacza, że ów paradoks jest swoistym tematem tabu, a walka z alkoholem ma w sobie coś z walki klasowej. – Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w uwarunkowaniach historycznych. Alkoholizm stanowił poważny problem w dziewiętnastowiecznej Szwecji. Ci, którzy nie uciekali od postępującej biedy do Stanów Zjednoczonych, topili smutki w alkoholu. Szczególnie podatna na to uzależnienie była najniższa warstwa społeczna. Problemowi w połowie XIX wieku postanowiły przeciwstawić się ruchy socjalistyczne i religijne, które wzywały do postrzeganej jako cnota abstynencji. W referendum z 1922 roku w sprawie prohibicji za opowiedziało się 49% głosujących, przeciw 51% – tłumaczy.

W 1. połowie XX wieku opracowano w Szwecji system kontroli sprzedaży alkoholu za pomocą książki racjonowań, tzw. motboka. Na dostęp do wysokich trunków mogli liczyć mężczyźni i niezamężne kobiety od 25. roku życia, jednak by go uzyskać, trzeba było m.in. podać wiele danych osobowych. System ten został zniesiony w latach 50., kiedy wszelkie reglamentacje nie cieszyły się społecznym poparciem. Zastąpił go obecny do dzisiaj Systembolaget – sieć państwowych sklepów monopolowych.

- Wstępując do Unii, Szwedzi zadbali, by zastrzec sobie obowiązujące warunki systemu monopolowego. Obecnie w Szwecji funkcjonuje około 480 lokali Systembolaget, w których można kupić alkohol powyżej 3,5%. Poważnie podchodzi się w nich do ograniczeń wiekowych, młodo wyglądające osoby często są legitymowane. Sklepy są zamknięte w niedziele. Szwedzi często sporządzają więc zapasy, wielu z nich produkuje własny alkohol, nieobca jest Szwedom również turystyka alkoholowa, co mogą zaobserwować m.in. pasażerowie promów z Niemiec czy Polski do Szwecji bądź mieszkańcy Trójmiasta, czy bliscy sąsiedzi – Duńczycy – jak dodaje ekspertka, południowi sąsiedzi Szwedów mają znacznie łatwiejszy dostęp do alkoholu, są miłośnikami piwa, a wypicie np. 9 piw przez młodego mężczyznę podczas spotkania z rówieśnikami to dla nich normalność.

Marta Molińska przekonuje, że wielu Szwedów jest bardzo dumnych z tego, jak państwo troszczy się o zdrowie obywateli, kontrolując sprzedaż alkoholu. – Nie przeszkadza im to jednak kupować tenże alkohol na zapas, upijać się do nieprzytomności na imprezach czy traktować alkohol jako najważniejszy element świętowania midsommar – zauważa.

Tagi: sklepy Zdrowie