Wiadomosci.Goniec.pl > Polityka > Agent Tomek o aferze wiedeńskiej CBA: dostałem polecenie od Wąsika, aby za te wszystkie rzeczy płacić
Mateusz Baczyński
Mateusz Baczyński 30.01.2024 13:46

Agent Tomek o aferze wiedeńskiej CBA: dostałem polecenie od Wąsika, aby za te wszystkie rzeczy płacić

None
Fot. screen TVN24

- Przed wizytą w programie "Superwizjer” zostali do mnie wysłani posłańcy, którzy powiedzieli: “uważaj, bo to wszystko obróci się przeciwko tobie”. To byli ludzie ze służb specjalnych. Nie chciałem z nimi rozmawiać, ale wiadomość do mnie dotarła i zrozumiałem to ostrzeżenie. Z pełną świadomością powiedziałem jednak prawdę o tym, co się działo w CBA - mówi w rozmowie z Gońcem Tomasz Kaczmarek, były funkcjonariusz CBA, znany jako “agent Tomek”.
 

Kaczmarek o aferze z prostytutkami

W programie “Raport Gońca” Tomasz Kaczmarek opowiedział o kulisach wyjazdu do Wiednia w 2009 roku, gdzie wysoko postawionym funkcjonariuszom CBA miał opłacać ze służbowych pieniędzy prostytutki, alkohol i hotele.

- Dostałem polecenie służbowe od Kamińskiego i Wąsika, aby zabrać dwóch dyrektorów zarządu operacyjno-śledczego do Wiednia pod pretekstem znalezienia fabryki produkującej maszyny do gier losowych. Po przyjeździe od razu trafiliśmy do domu publicznego. Funkcjonariusz Grzegorz P. wskazał ten adres. Dostałem też wcześniej polecenie od Wąsika, aby za te wszystkie rzeczy płacić. Tak też się stało. Panowie spędzili w tym domu publicznym dwa dni - relacjonuje Kaczmarek.

- Dlaczego ja za to płaciłem? Ponieważ, jako funkcjonariusz pod przykryciem, miałem zbudowaną fałszywą tożsamość i w ramach tej legendy dysponowałem funduszem operacyjnym, czyli mówiąc wprost: pieniędzmi - dodaje "agent Tomek” - Te pieniądze zostały potem rozliczone na nieprawdziwe okoliczności, które są opisane w dokumentach, jako obsługa osobowych źródeł informacji. Takich osobowych osobowych źródeł informacji jednak nigdy nie było i jest to fikcja. Takie dostałem polecenie, tak to rozpisałem, a szefostwo i dyrekcja CBA te pieniądze w ten sposób po prostu rozliczyły. To było kilkadziesiąt tysięcy złotych. 
 

Słynny "Agent Tomek" nagle przerwał milczenie. Po tych słowach zawrzało

Tajne informacje dla prawicowych mediów

Tomasz Kaczmarek tłumaczy, że złożył w tej sprawie dwa miesiące temu zawiadomienie do prokuratury, ale do tej pory nie został przesłuchany. Wciąż jednak podkreśla, że chciałby zostać świadkiem koronnym. Zapewnia, że może opowiedzieć o wielu przestępstwach do których dochodziło w CBA. Jedno z nich dotyczy przekazywania prawicowym dziennikarzom tajnych dokumentów.

- Te informacje służyły atakowaniu i niszczeniu konkurentów politycznych. Co więcej, sam w tym uczestniczyłem. Robiłem to osobiście i z innymi osobami, na przykład Ernestem Bejdą (były szef CBA - red.). Takie polecenia dostawałem od Kamińskiego i Wąsika. Spotykałem się z konkretnymi dziennikarzami i przekazywałem dokumenty lub w sposób ustny informacje w związku z toczącymi się śledztwami - opowiada "agent Tomek”.

Wśród dziennikarzy, którym przekazywał tajne informacje wymienia: Tomasza Sakiewicza, Katarzynę Hejke, Dorotę Kanię, Anitę Gargaś, Cezarego Gmyza oraz Samuela Pereirę.

Kaczmarek przekonuje, że służby Kamińskiego wielokrotnie wprowadzały w błąd sądy, aby uzyskiwać zgodę na inwigilację konkretnych osób. - Tak było chociażby w przypadku wniosku o zarządzenie operacji specjalnej w związku z domem w Kazimierzu Dolnym i byłą parą prezydencką, gdzie w tym wniosku powołano się na okoliczności prania brudnych pieniędzy. I tutaj chciałbym, aby prokuratura sprawdziła, czy Kamiński z Wąsikiem w sposób wiarygodny urzeczywistnili prawdopodobieństwo tego przestępstwa. Bo w całym CBA huczało, że to jest to wyssane z palca - wyjaśnia. 

Agent Tomek o aferze Pegasusa

Według Kaczmarka w podobym sposób służby Kamińskiego mogły wprowadzać w błąd sądy wnioskując o zastosowanie inwigilacji z użyciem Pegasusa.

- Biorąc pod uwagę modus operandi Kamińskiego i Wąsika, to należy przypuszczać, że właśnie w ten sposób działali. Jeżeli mamy wniosek o zastosowanie kontroli operacyjnej, to dam sobie rękę obciąć, że w tych wnioskach nie było mowy, że kontrola operacyjna będzie stosowana przy pomocy Pegasusa. Sąd zapewne miał przeświadczenie, że będą to zwykłe podsłuchy telefoniczne - tłumaczy. 

"Jak będziesz fikał, to się tobą zajmiemy"

Tomasz Kaczmarek twierdzi, że postawienie mu zarzutów w związku z praniem brudnych pieniędzy w stowarzyszeniu Helper było zemstą polityczną. Zapewnia jednak, że będzie bronił się przed sądem i nie ma zamiaru zasłaniać się ewentualnym statusem świadka koronnego.

- Ja nie oczekuję, żeby ktoś zmieniał mi nazwisko, wysyłał mnie do Brazylii i dawał nowa pracę, nową tożsamość. Ja się przed nikim nie chowam. Z otwartą przyłbicą będę w tych sprawach uczestniczył - podkreśla.  

- Proszę zauważyć, że w 2019 roku, kiedy udzieliłem wywiadu dla TVN i powiedziałem prawdę, to dopiero wtedy Prokuratura Regionalna w Białymstoku postanowiła ruszyć z kopyta i po zakończonych zdjęciach zostałem zatrzymany, doprowadzony do prokuratury, a później do sądu, który klepnął mi tymczasowy areszt - relacjonuje.  

- Pamiętam, jak usłyszałem słowa Wąsika, który powiedział: "Nie podskakuj, zeznawaj prawidłowo w prokuraturze, to postępowanie będziesz miał umorzone. A jak będziesz fikał to się tobą zajmiemy w związku z postępowaniem w sprawie Helpera w Białymstoku”. No i rzeczywiście jego słowa się spełniły. Ta prokuratura w Białymstoku jest ulubioną prokuraturą Wąsika i Kamińskiego. Szefową tej prokuratury jest zresztą była funkcjonariuszka CBA - dodaje.  

Kaczmarek przyznaje też, że tuż przed występem w TVN-ie  20 stycznia ponownie usłyszał groźby. - Zostali do mnie wysłani posłańcy, którzy powiedzieli: "uważaj, bo to wszystko obróci się przeciwko tobie". Nie chciałem z nimi rozmawiać, ta wiadomość do mnie dotarła. Zrozumiałem co mi powiedziano i z pełną świadomością trzymałem kręgosłup i mówiłem prawdę, co działo się w CBA - zaznacza. 

Tagi: Polityka