Wiadomosci.Goniec.pl > Polityka > "Obudził mnie wybuch rakiety”. Poruszające wspomnienia ambasadora Polski w Kijowie
Mateusz Baczyński
Mateusz Baczyński 29.04.2024 17:43

"Obudził mnie wybuch rakiety”. Poruszające wspomnienia ambasadora Polski w Kijowie

B. ambasador RP w Kijowie Bartosz Cichocki
Goniec

- Nic mnie bardziej nie irytuje niż pytania: co my za te czołgi wysłane na Ukrainę dostaliśmy? No my dostaliśmy to, że te czołgi nie muszą walczyć u nas. Że to nie nasi synowie, mężowie i ojcowie giną. To nie nasze siostry, matki i małżonki są gwałcone w piwnicach przez Rosjan. To dostaliśmy – mówi w rozmowie z Gońcem Bartosz Cichocki, były ambasador Polski w Kijowie. 

"Obudził mnie wybuch rakiety”

Gościem programu "Na osobności” był Bartosz Cichocki, były ambasador RP w Kijowie. W rozmowie z Mateuszem Baczyńskim wspominał pierwsze dni wojny. 

- Obudził mnie wybuch rakiety rosyjskiej pod Kijowem. Ona tam uderzyła w koszary wojsk specjalnych w Browarach. Wtedy mieszkałem jeszcze w rezydencji na 12 piętrze. Okna sypialni akurat wychodziły na ten kierunek południowo-wschodni, więc ten wybuch było nie tylko słychać, ale też widać. Bardzo wysoka, jasna łuna, więc taką miałem pobudkę 24 lutego 2022 roku. W ten sposób się dowiedziałem. Potem zebraliśmy się w ambasadzie - ci którzy nie wyjechali wcześniej - i przystąpiliśmy do pracy wojennej – opowiada dyplomata.      

Na początku wojny w ambasadzie pracowało jeszcze 20 ludzi. Jednak szybko zespół zmalał do trzech osób – Bartosz Cichockiego, płk Marcina Grabowicza z Agencji Wywiadu i płk Mariusza Sadowskiego z Ministerstwa Obrony Narodowej. 

- Te dni wyglądały różnie. Było i wesoło i smutno, jak to w sytuacjach kryzysowych. Bywało oczywiście dużo pracy. To czym się zajmowali moi koledzy, to dopiero po zdjęciu klauzul będzie można mówić. Ale mieli dużo zapytań, dużo relacjonowania gdzie Rosjanie się przemieszczają, jakie panują opinie. Ja w którymś momencie wymyśliłem sobie takie zajęcie, żeby ewakuować dobytek z mieszkań dyplomatów. Pracy było dużo, ale terapeutycznie to dobrze wpływało – mówi Cichocki. 

- Oczywiście było też dużo telefonów z Warszawy, trzeba było czegoś się dowiedzieć, coś przekazać itd. Ale zdarzały się takie dni, kiedy nic nie było do roboty. Czasami ta praca polega na czekaniu i wtedy ją sobie wypełniamy. Kolega z Agencji Wywiadu jest wybitnym szachistą, więc nas uczył grać w szachy. Mariusz Sadowski próbował nas uczyć jakiejś bardziej skomplikowanej strategicznej gry planszowej, ale to się spotkało ze zdecydowanym protestem kolegi Grabowicza, więc przy Netflixie osiągaliśmy kompromis – wspomina.  

ZOBACZ PROGRAM “NA OSOBNOŚCI”:

Były szef Agencji Wywiadu uderza w PiS. "To jest działanie antypolskie" Prof. Marcin Matczak: to jest zaczątek państwa mafijnego

"To był zryw antyrosyjski”

Bartosz Cichocki przyznaje, że był dumny, gdy widział w telewizji, jak Polacy przyjmują uchodźców z Ukrainy. Uważa jednocześnie, że dokładnie tak samo postąpilibyśmy w przypadku innych sąsiadów. 

- To był oczywiście odruch serca, ale przede wszystkim to był zryw antyrosyjski. Zryw w naszej własnej sprawie. Gdyby Rosja napadła Białorusinów, czy Słowaków, to zachowalibyśmy się tak samo. To nie było adresowane do Ukraińców. To było adresowane do ofiar rosyjskiego imperializmu, którego wcześniej, czy później, my też jesteśmy odbiorcą. Może to przykro zabrzmieć, ale my to robiliśmy i nadal robimy dla siebie – wyjaśnia.     

- Dlatego nic mnie bardziej nie irytuje niż pytania: co my za te czołgi wysłane na Ukrainę dostaliśmy? No my dostaliśmy to, że te czołgi nie muszą walczyć u nas. Że to nie nasi synowie, mężowie i ojcowie giną. To nie nasze siostry, matki i małżonki są gwałcone w piwnicach przez Rosjan. To dostaliśmy – dodaje. 

"Wojna nauczyła mnie pokory”

Były ambasador wyznaje, że doświadczenia z wojny na Ukrainie zostaną z nim do końca życia. 

- Jestem bogatszy o ludzkie przyjaźnie. Również o sprawdzone charaktery, ale też ludzkie słabości, których nie krytykuję. Szczególnie te pierwsze dni wojny nauczyły mnie wiele pokory. Człowiek z jednej strony jest zdolny do wszystkiego, do najbardziej heroicznych postaw, a z drugiej strony ma prawo się całkowicie załamać i oczekiwać pomocy od innych. No i trzeba umieć sobie radzić w tych sytuacjach – podkreśla.